środa, 26 stycznia 2011

Odpoczynek w rajskim Gokyo

Moj pokoj w Gokyo Resort
Widok na Gokyo (4790m) o poranku

Drahanka i jezioro Dudh Pokhari tuz przy Gokyo
Lodowiec Ngozumba, ktorzy przemierzylysmy dzien wczesniej
Drahanka i lodowiec Ngozumba

Widok na Gokyo


Lodowiec Ngozumba
Czwarte jezioro Gokyo - Thonak Tso (4870m)
Szczesliwa Drahanka nad czwartm jeziorem Gokyo




Piate jezioro Gokyo - Ngozumba Tso (4990m)


W drodze powrotnej do Gokyo



Jaki

Zachod slonca z Gokyo... w kierunku Cho Oyu



18.10.2010

Jeziorka Gokyo (4790m)

Przeznaczylysmy ten dzien na leniuchowanie... po wczorajszym dniu nalezal nam sie porzadny odpoczynek:) Wygrzebalysmy sie wiec z lozek stosunkowo pozno, gdy w lodge'y zostalo juz niewiele osob. Jadalnia byla niemal pusta, ale walsnie to bylo urocze. Az ciezko bylo poznac, ze jest to to samo pomieszczenie, w ktorym wczesniejszej nocy kotlowaly sie setki ludzi:) Niemniej teraz moglysmy sie delektowac cisza i spokojem. Zjadlysmy smaczne sniadanko - musli z mlekiem (270nrs), wypilysmy pyszna herbatke (70 nrs) i leniuchowalismy.
Okolo 12-tej postanowilysmy przejsc sie na okoliczne wzgorza morenowe, a moze i troche dalej. Pomimo zachmurzonego nieba widoki byly piekne...najbardziej podobal mi sie lodowiec Ngozumba, ktory przemierzylysmy poprzedniego dnia. WOW.. to byl kawal dobrej roboty:) Nie moge nie wspomniec rowniez o samej wiosce Gokyo... dotychczas slyszalam same superlatywy na jej temat, a jak sie dzisiaj przekonalam, wszystkie byly prawdziwe. Wioska skupiala wylacznie lodge, ale jej lokalizacja zapierala dech w piersiach.
Spacerowalysmy sobie po morenach, klikalysmy zdjecia.. to byl naprawde uroczy czas. Potem wybralysmy sie w kierunku pozostalych jeziorek Gokyo, ktore znajdowaly sie w sasiedniej dolinie. Podejscie bylo stosunkowo plaskie, a widoki coraz piekniejsze. Gdy doszlysmy do 4-tego jeziorka, polozonego na wysokosci 4870m, Marta postanowila wrocic do lodge. Ja chcialam jeszcze zostac, podelektowac sie tym miejscem, a pozniej przejsc sie nieco wyzej. Rozdzielilysmy sie wiec na chwile.
To bylo urokliwe popoludnie. Siedzialam sobie nad jeziorem, dumalam, podziwialam gory. Czulam taki wewnetrzny spokoj, taka nieograniczona radosc z bycia w tym miejscu...ahhh...oby ten moment trwal dluzej. Potem pospacerowalam po okolicy. Niestety jedyny snikers jakim dysponowalam, szybko zniknal w moim przelyku, a ja zaczelam robic sie glodna. To byl znak, ze trzeba bylo wracac:)
Po powrocie spotkalam Marte w jadalni. Wspolnie zjadlysmy cieply posilek...nie bedzie zaskoczeniem jak napisze, ze pieczone ziemniaki z warzywami (350 nrs).. hihi.. monotonna ta moja dieta:). Niemniej jak moj zoladek napelnil sie jedzonkiem, poczulam sie znacznie lepiej. Reszta popoludnia to juz leniuchowanie w jadalni. Tuz przed zachodem slonca wyszlam jeszcze na spacer na moreny, aby popstrykac zdjecia zanikajacego za szczytami slonca. Widoki byly przepiekne...coraz to nowsze szczyty wylanialy sie w oddali. Wow...coraz bardziej zapieralo dech w piersiach.
Niestety pogoda dzisiaj nie do konca dopisala. Miejmy nadzieje, ze nastepnego dnia bede miala nieco wiecej szczescia i cala panorama widzoczna z Gokyo, ukarze sie moim oczom... Obyyy:)
Pozostala czesc wieczoru minela spokojnie, na pogaduchach i odpoczynku.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie jest tam bardzo ładnie i tylko można pozazdrościć takich widoków. Ja również bardzo lubię różnego rodzaju podróże i jeżeli mam tylko okazję to korzystam z takich wyjazdów. Oczywiście przedtem poprzez https://kioskpolis.pl/ubezpieczenia-na-wakacje/ wykupuję sobie niezbędne moim zdaniem ubezpieczenie na wakacje.

    OdpowiedzUsuń