poniedziałek, 17 stycznia 2011

Swiatynia Pashupatinath

Swiatynia Pashupatinath









Swiatynia Shivy

Ghaty, gdzie odbywa sie kremacja













Kawalek dalej prochy zmarlych wrzucane sa do tej samej rzeki...
tu dzieci zazywaja kapieli:(











6.10.2010

To byl kolejny niezapomniany dzien w Nepalu. Niezapomniany szczegolnie z powodu swiatyni Pashupatinath, ktora mialam sposobnosc odwiedzic. Nigdy nie zapomnie przezyc i emocji, jakie mna targaly zwiedzajac ghaty nieopodal swiatyni- przyznam, ze az ciezko o tym pisac, bo wszystkie emocje wracaja!! Zaczne jednak od poczatku.

O dziwo dzisiaj udalo mi sie wyskoczyc z lozka znacznie wczesniej... ahhh te emocje!! Nastepnego dnia wyruszalam na treking pod Everestem, wiec nie dziwilo mnie, ze nie chce mi sie spac:). Hurraaaa:)
Trzeba bylo jednak sporo zalatwic. O poranku udalo mi sie sformatowac dyzk i zaczal zgrywac zdjecia, wiec uffff.. jedna sprawa rozwiazana:) Potem przyszedl czas na pozwolenia. Kolejna wizyta w Centrum Turystycznym, 2450 nrs mniej w portfelu, i pozwolenie + TIMS w moich rekach:)
Na druga czesc dnia zaplanowalam zwiedzanie- wybor padl na najwazniejsza hinduska swiatynie Paskupatinath, jak i buddyjska swiatynie Boudanath. Dojazd do Pashupatinath jest stosunkowo prosty, wystarczy zlapac autobus z dworca Ratna Park, zaplacic 13 nrs za przejazd i po 30 minutach jazdy jest sie na miejscu. Mnie jednak czekala atrakcja, bo konduktor zapomnial mi powiedziec, gdzie mam wysiasc, wiec mialam darmowa przejazdzke do konca kursu i z powrotem:) hihi:)
Dojscie do swiatyni wygladalo tradycyjnie.. wiele kramow, na ktorych sprzedawano wszystkie mozliwe dary skladane w swiatyni, swiete obrazki, figurki i wiele innych. Jak sie okazalo wstep na teren swiatyni dla bialych turystow byl platny- 500 nrs (to chyba najdrozszy bilet z jakim sie spotkalam w Nepalu). Wiedzialam, ze nie moge wejsc do samej swiatyni, bo wstep maja tam tylko wyznawcy hinduizmu, wiec postanowilam wstrzymac sie z zakupem biletu i najpierw obejsc swiatynie dookola. Z zewnatrz nie wygladala jednak nazbyt spektakularnie. Jak sie jednak potem okazalo jej glowna "atrakcja" (choc mysle, ze slowo atrakcja nie jest tu odpowiednie, ale nie moge w tej chwili znalezc innego) sa ghaty nad swieta rzeka Bagmati, gdzie odbywa sie kremacja cial zmarlych.
Nie trafilam tam jednak od razu. Pospacerowalam po okolicy, odwiedzilam polozona na wzgorzu swiatynie Shivy, pospacerowalam po pobliskim parku, a potem trafilam nad ghaty.
I przyznam, ze bylo to jedno z najbardziej dotykajacych doswiadczen, jakie dotychczas przezylam. Widok licznych zwlok ulozonych na noszach, rodzin zgromadzonych wokolo, licznych stosow, na ktorych nastepowala kremacja... to wszystko bylo na wyciagniecie dloni, tak realne, tak smutne, tak przygnebiajace. Do tego ten zapach palonych cial, ten dym, ktory roznosil sie we wszystkich kierunkach..ohhh... na sama mysl przechodza mnie ciarki. Spedzilam tam ponad 2.5 godziny. Mimo smutnych mysli, emocji wygrala ciekawosc, chcialam zobaczyc jak wyglada caly proces kremacji, poczynajac od modlitw, poprzez mycie ciala w swietej wodzie rzeki Bagmati, pozegnaniach, a konczac na paleniu zwlok. Przyznaje, ze nawet pisanie o tym nie jest dla mnie latwe, wracaja bowiem obrazy, wspomnienia, ktore dotknely mnie doglebnie. Dlatego pozostawie szczegoly nieopisane, a kilka zdjec, ktore zrobilam niech powiedza wszystko.
Swiatynie opuscilam okolo godziny 17. Nie bylo juz czasu na wycieczke do swiatyni Boudanath, poza tym czulam sie emocjonalnie slaba, totalnie rozwalona. To jakby uczestniczyc w 15 pogrzebach na raz, ahhhh... Co ciekawe z tych emocji, z tych mysli, wieczorem dostalam goraczki i czulam sie totalnie chora. Nie pamietam zadnej innej sytuacji podczas moich podrozy, ktora tak rozwalila mnie psychicznie. Chyba moim bledem bylo, ze za bardzo "weszlam" w to miejsce!!! Dobrze, ze dluga rozmowa z Manu jakos wyprowadzila mnie na prosta:)
Wieczorem czekaly mnie jednak dalsze przygotowania do trekingu, liczne zakupy, pakowanie, pozegnanie z chlopakami, bo nie wiadomo bylo czy jeszcze uda nam sie spotkac w Nepalu.
Ostatecznie poszlam spac o 2giej, co nie wrozylo dobrego poranka..musialam bowiem wstac za 3 godziny, samolot wylatywal o 6:45:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz