poniedziałek, 17 stycznia 2011

Trekking do Bazy pod Everestem (7-23.10.2010)

16 dni wedrowki w okolicach Everestu dalo w kosc, ale stalo sie niesamowitym przezyciem. Nigdy tego nie zapomne, tych widokow, rozleglych dolin, spiczastych osniezonych szczytow Everestu, Makalu, Lhotse, Cho Oyu, czy innych 6000-7000 tysiecznikow. To byl raj dla Drahanki:)

Oto krotkie podsumowanie i plan trekingu.

Himalaje- cudowne, genialnie, niezapomniane, zapierajace dech w piersiach!!! Kazda gora, kazdzy osniezony szczyt sprawial, ze moje secre bilo mocniej. Czulam, ze to jest miejsce dla mnie, ze jestem jak w domu!! Fruwalam!:)

Towarzystwo- jak wspomnialam genialne. Jarek, Grzesicek, Marta i ja... super ekipa... az tesknie za tym czasem, ktory razem spedzilismy. Ale pojawilao sie tez wiele innych dobrych duszyczek na drodze...hipis z Australii-Craig, dwojka fajnych Czechow, ekipa z Nowej Zelandii, Dimitr z Niemiec, Jurun z Holandii....ohhh wypisywac mozna byloby setki:):):)

Jedzenie - koszmarnie drogie.. ceny porownywalne do polskich restauracji, a jakos znaczenie gorsza.. no ale na takiej wysokosci nie ma mozliwosci wybrzydzzania i odmawiania sobie jedzenia. Niemniej wysilek, chlod sprawil, ze po trekingu miescislam sie w rozmiarach modelek:).. ale o tym przekonalam sie dopiero dwa dni po przyjezdzie do Kathmandu, gdy zdjelam z siebie 5 warstw ciuchow jakie nosilo sie przez ostatnie dwa tygodnie:)

Aklimatyzacja- super... nie mialalam najmniejszych problemow...a jak mierzono mi poziom tlenu we krwi na wysokosci 4200 mialam 90, potem na 5100 89, wiec wszyscy byli zszokowani, jak Drahanka jest zaklimatyzowana... zawsze twierdzilam, ze gory mam we krwi i do tego jestem stworzona:)

Pogoda- i tu bylo tak sobie; bylo straszliwie zimno, w nocy codziennie minusowa temperatura. Jak wchodzialam na Kala Patthar woda zamarzla mi w butelce:):) Pokoje straszliwie zimne, spalo sie niemal jak na zewnatrz, z ta tylko roznica, ze nie wialo:):):) Ale spiwor, dodatkowy koc i dalo sie przezyc... gorzej bylo z myciem... to znaczy nawet nie gorzej, bo mycia poprostu nie bylo:):) Chusteczki Bambino dla dzieci sprawdzily sie w 100 procentach. Przez dwa tygodnie chusteczkowe mycie:):):):) Gorzej bylo z wlosami- czapka stala sie nierozlacznym eleementem codziennego ubioru, wiec prosze nie pytajcie jak wygladalam po tym czasie:):):) Zaluje tylko, ze na koniec nie zrobilam zdjecia:):)
A co do samej pogody. Trzeba bylo wstawac wczesnie rano, bo widoki byly tylko o poranku. Okolo 12-tej nachodzily chmury i zero widocznosci, a potem najczesciej padal snieg. Niemniej poranki byly cudowne i niezapomniane, a wszystkie mrozy i glody warte byly zachodu, bo takich Himalajow jeszcze nie widzialalam i w takich mnie jeszcze nie bylo:):):)

Jednym slowem genialny trekking. Bylam niesamowicie szczesliwa! Fruwalam!!!

Program trekkingu:

7.10.2010 Kathmandu -Lukla (2860m) - Phakding (2610m)

8.10.2010 Phakding - Namche Bazar (3440m)

9.10.2010 aklimatyzacja w Namche Bazar

10.10.2010 Namche Bazar - Tengboche (3860m)

11.10.2010 Tengboche - Pheriche (4371m)

12.10.2010 Pheriche- Lobuche (4910m)

13.10.2010 dzien na aklimatyzacje i spacer w okolicach Lobuche (4910m)

14.10.2010 Lobuche - Gorak Shep (5140m) - Baza pod Everestem (EBC, 5364m)

15.10.2010 Gorak Shep - Kala Pattar (5550m) - Lobuche

16.10.2010 Lobuche - Dzonglha (4830m)

17.10.2010 Dzonglha - Cho La Pass (5368m) - Gokyo (4790m)

18.10.2010 jeziorka Gokyo

19.10.2010 Gokyo - Gokyo Ri (5357m) - Gokyo

20.10.2010 Gokyo - Machherma (4470m)

21.10.2010 Machehrma- Namche Bazar (3440m)

22.10.2010 Namche Bazar- Lukla (2860m)
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz